Tłumacz nie wielbłąd – pić musi. Czyli jak współpracować z tłumaczem i przeżyć

Tłumacze to dość ciekawy ludek. Z grubsza dzielą się na kilka podstawowych typów.  Mamy więc Tłumacza-Gwiazdę, Tłumacza Z Innego Matrixa, Tłumacza Zimnego Profesjonalistę, Tłumacza Wiecznie Zapracowanego. Jest i Tłumacz-Szara Myszka, i Tłumacz-Brat Łata, co z kawałka kabelka i telefonu naprędce zrobi nadajnik i odbiornik, a w torbie ma zawsze scyzoryk i latarkę oraz krótkofalówkę, żeby „jakby co” pomóc ekipie technicznej, sprzątającej, cateringowej i transportowej.

Ale jest kilka takich strun, które ma w sobie każdy z nich, i które – odpowiednio uderzone – zagrają Wam piękny konferencyjny koncert. Ponieważ ja z tych „tabelkowych”, poniżej kilka prostych do zapamiętania punktów.

Co tłumacz musi?

  1. Wiedzieć, co ma w obowiązkach (dokładny plan pracy i rodzaje tłumaczenia, jeśli w trakcie imprezy się zmieniają).
  2. Wiedzieć, czyim ma być „cieniem” (jeśli to impreza konsekutywna).
  3. Dostać odpowiednio wcześniej materiały, aby móc się przygotować. To NIE musi być dokładna treść wystąpień (jeśli to są czytane listy gratulacyjne, puszczane filmy itp. – wtedy tak), lecz tzw. materiały referencyjne. Materiały to także lista gości z nazwiskami i funkcjami.
  4. Mieć w kabinie odpowiednio dużo wody.
  5. Mieć przerwę na obiad i kawę. Planując obiad dla gości, zaplanuj go także dla tłumacza. To ciężka praca. Bez paliwa nie jeździmy.

Co tłumacz lubi?

  1. Współpracę. Jeśli dysponujesz glosariuszem, opracowaną terminologią, wcześniejszymi tłumaczeniami – podziel się. Podziel się także wątpliwościami, pytaniami, problemami – wcześniej, nie w ostatniej chwili.

Czego tłumacz nie lubi słyszeć?

  1. „Przecież jak koleżanka tłumaczy, to Pani nie pracuje.” To tak nie działa. Zwykle jednak pracuję. To praca w zespole, bez czujnego partnera można „położyć” nawet prosty tekst.
  2. „Przecież mówi Pan/i po niemiecku/ angielsku/ włosku, to po co materiały. Coś Pani przecież powie?”. Oczywiście. Wszystko, absolutnie wszystko da się powiedzieć za pomocą dwóch słów (przynajmniej po niemiecku). „Kaputt” i „machen” (a po toruńsku wystarczy „jo” i też się dogadamy J).
  3. „Referent nie da wcześniej materiałów, bo są nowatorskie i nie chce ich upubliczniać”. Dobrze, będę czytać z zamkniętymi oczami. Nie czyhamy na niczyje tajemnice. Chcemy dobrze wykonać swoją pracę. A nie zawsze wiemy, jak nazywa się ta akurat malutka część w mózgu, uwzględniona w dwóch na całym świecie atlasach anatomicznych, a dla referatu kluczowa.
  4. „Też się kiedyś bawiłem w tłumaczenia”. To dla nas oczywiście dużo radości, raczej nie ma wśród nas osób, które tego nie lubią. Ale to nie zabawa. Tego naprawdę nie zrobi każdy. To znaczy tak, zrobi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto potłumaczy. I zawsze taniej. Ale czy to będzie tłumacz….?

Ćwiczenie:

Nagraj na dyktafon fragment ulubionej książki w zwykłym tempie (ok. 5 minut tekstu). Następnie spróbuj odsłuchać ten fragment, jednocześnie go czytając. I jak?

 

Czego tłumaczowi nie wolno?

  1. Ingerować w przekaz (dodawać swoich komentarzy, nawet, jeśli robi to niewerbalnie).
  2. Popisywać się wiedzą.
  3. Rzucać się w oczy (krzykliwym lub niechlujnym strojem, biżuterią, głośnym śmiechem, komentarzami, mimiką).
  4. Zachowywać się, jakby w danej sytuacji był jako osoba prywatna (np. rozmowy ze spotkanymi znajomymi).

 

Tłumacz jest jak szyba.

I jeszcze jedno: jesteśmy otwarci na komentarze. Chcemy się uczyć. Zwłaszcza od specjalistów w danej dziedzinie.

 

No i prawda, że proste?

Inne wpisy